WitajcieJ
Po kilkudniowej w przerwie w pisaniu ( niestety wyczerpał
się limit na InternetL) nadszedł czas na nadrobienie zaległości...
Jak ostatnio pisałam 1 Maja pojechaliśmy na pogrzeb, mimo
naszych obaw Szymon dzielnie zniósł długą podróż i po kilkunastu minutach na
rozprostowanie nóżek zaczął broić z jeszcze większym zapałem niż
zwykle...Oczywiście zamiast pomodlić się w kościele na mszy, na zmianę z moim
mężem zabawialiśmy Szymona pod kościołem, a to piesek za płotem a to samochody
no i oczywiście kwiaty na alejkach przed kościołem bardzo go interesowały, ale
chyba najbardziej interesował się kamykami leżącymi na podjeździe kościelnym...
Po długich oczekiwaniach przyszedł czas na restaurację no i
tu Szymon miał pole do popisu, ponieważ cały parkiet należał tylko i wyłącznie
do niego, no i oczywiście nie obyło się bez podglądania i zaczepiania rodziny i
choć był to bardzo smutny dzień dla wszystkich to uśmiech Szymona powodował, iż
nawet najsmutniejsze osoby, choć troszkę się rozweseliły i zapominały o wszystkich
troskach i zmartwieniach.
Po kilku godzinach nadszedł czas powrotu do Katowic, podróż przebiegła
bardzo spokojnie, Szymon po kilku minutach jazdy zasnął a my tzn. ja, Tata
Janusz i Babcia Gizela dotarliśmy po ciężkim i męczącym dniu do domu i choć
momentami było ciężko cieszymy się, że nasz synuś tak dzielnie zniósł podróż do
Radomska...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz